"Ania z Zielonego Wzgórza", lektura z dzieciństwa wraca do nas. Nie bezpośrednio, tylko przypomnieniem autorki Lucy Maud Montgomery, tylko klimatem, wątkiem brzydkiego kaczątka, kopciuszka, dziewczyny, która fantazją, marzeniem przeistacza szarość swego losu: jest posiadaczką błękitnego zamku. Lucy Montgomery w kolejnych tomach "Ani" przekornie poprawiała własny życiorys. W zasadzie to ona była prototypem Ani, ale w odróżnieniu od swej książkowej bohaterki brała tęgie baty od losu, nie spotykała na życiowej drodze zbyt wielu rozumiejących ją przyjaciół. Rekompensowała to sobie literacką fikcją. Wśród książek, które napisała, jedna nosi tytuł "Błękitny zamek" i jest dedykowana człowiekowi, z którym autorka prowadziła kilkadziesiąt lat liryczną korespondencję. Nigdy się nie spotkali. Były tylko listy i ta znamienna dedykacja do książki o dziewczynie... Ta powieść została przeniesiona na scenę, jes
Tytuł oryginalny
"Błękitny zamek"
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Robotnicza nr 21