Dwa lata temu Adam Sroka zrealizował ze sporym sukcesem "Wariatów na lodzie, czyli Salę nr 6" w olsztyńskim Teatrze im. Stefana Jaracza. Objąwszy dyrekcję Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu, powtórzył sprawdzony już zamysł inscenizacyjny, wpisania całej akcji w okrąg - zarówno w sposobie jej prowadzenia, jak i w budowie przestrzeni. Oglądałem nową adaptację sceniczną Adama Sroki z niesłabnącym zainteresowaniem, jakkolwiek bez emocjonującego dreszczu obcowania z oryginałem. "Sala nr 6", niewielkie opowiadanie Czechowa, jest jednym z najbardziej znanych arcydzieł światowej literatury. Historię humanisty, lekarza psychiatry, który partnera do intelektualnych dyskusji (swoje alter ego?) odnajduje w cierpiącym na depresję maniakalną pacjencie - i sam w konsekwencji zajmie wkrótce podobne mu miejsce na szpitalnym łóżku - zwykło się interpretować jako literacką syntezę Rosji. Adam Sroka zrobił uniwersalną przypowieść o kondycji człowieka. D
Źródło:
Materiał nadesłany
"Rzeczpospolita" nr 154