Od czasu wystawienia w Teatrze Starym "Nieboskiej komedii", z rosnącym zniecierpliwieniem oczekiwałem nowego spotkania tego znakomitego reżysera z teatrem romantycznym. Moim zdaniem, Swinarski odkrył go na nowo, bardzo współcześnie, przywrócił zleżałym konwencjom ich blask i ostrość, zbanalizowaną przez dziesięciolecia. "Fantazy" Słowackiego, którego premierę właśnie mieliśmy możność oglądać, wydaje się być idealnym poligonem nowych tego rodzaju prób. Nie ma w nim "wielkiej historiozofii", jak u Krasińskiego, jest za to błyskotliwa ironia, pastisz subtelny i celny, nawet parodia. "Fantazy" jest podzwonnym dla romantyzmu, jego podsumowaniem dość bezlitosnym, i to - wbrew tradycjom czołowych osiągnięć literackich tej epoki w Polsce - nie tylko, a w każdym razie nie przede wszystkim, w sferze walki narodowo-wyzwoleńczej. Słowacki bierze na warsztat romantyczną umysłowość i obyczajowość, choć przecież Major i Jan, a także rodzina Respektów
Tytuł oryginalny
Błazeństwo i tragizm
Źródło:
Materiał nadesłany
Echo Krakowa nr 4