Rzecz cała zaczyna się totalną błazenadą. Sześciu aktorów krakowskiego Teatru im. Słowackiego ucharakteryzowanych na clownów, opowiadając historię niby tylko swojego cyrku, fika kozły (robiąc to z niemałą zręcznością), kpi z siebie i innych, zmienia maski i rekwizyty, demonstrując co rusz inne scenki, przeistaczając się w różny sprzęt domowy, zestaw jarzyn, owoce czy... pięć palców u ręki. Mnóstwo w tym niezwykle pomysłowych gagów i udanej pantomimy. Nie to jednak stanowi sens widowiska Andrzeja Strzeleckiego - autora i reżysera "Clownów". Pod maską parodii i cyrkowej przebieranki stara się przekazać on treści dotyczące naszej rzeczywistości. Aluzje są aż nazbyt czytelne, a stwierdzenia w nich zawarte chwilami wydają się jednak dość kontrowersyjne. Wielka cyrkowa zabawa w miarę upływu przedstawienia staje się coraz mniej zabawna nie tylko dlatego, że wkracza na scenę życie. Po prostu zaczyna się robić ponuro i n
Tytuł oryginalny
Błazenada i życie
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Polskie nr 113