"Letnicy" Maksima Gorkiego w reż. Macieja Prusa w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Przemysław Skrzydelski w tygodniku Sieci.
O kondycji inteligencji lepiej opowiadać Czechowem niż Gorkim. Ale to tak tylko jeden z błędów Macieja Prusa, który dla Teatru Narodowego wybrał "Letników". Jak ognia unikam czczej gadaniny o tym, że jakikolwiek wybitny dramaturg dziś już jest passé, bo się postarzał, bo dziś tak się nie pisze, nie ta epoka. Nie dotyczy to nawet absurdu Ionesco. Maksima Gorkiego też nie. Jego czas wróci. To także kwestia nowych przekładów. Ale mamy kłopot z wczesnymi dramatami tego autora. Dziś widać, że przegrywają z Czechowem. Powstawały zresztą w czasie, gdy Gorki pilnie obserwował, jak Konstantin Stanisławski w Moskiewskim Teatrze Artystycznym wystawia mistrza z Taganrogu. "Na dnie", dramat o dwa lata starszy niż "Letnicy" i, co ciekawe, o niebo lepszy, pisał Gorki, przyglądając się właśnie serii prób do słynnej inscenizacji "Mewy". Mówiąc wprost: w tym wcześniejszym Gorkim pobrzmiewa Czechow aż do przesady. Maciej Prus to wiedział, a jednak postawił