Jeszcze o XII Ogólnopolskim Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi pisze Tomasz Glomb w Opcjach.
Nie da się ukryć faktu, że Łódź jest miastem wielu festiwali. Nie brakuje wśród nich rozmaitych imprez teatralnych. Jest jednak jeden, który wyróżnia się szczególnie, i to nie tylko w środowisku lokalnym. Co świadczy o jego wyjątkowości? Przede wszystkim długość trwania. Rozpoczyna się bowiem w pierwszej dekadzie stycznia, a kończy... po dwóch miesiącach. Jego wydarzenia nie rozgrywają się jednak codziennie, a co tydzień, w dniach wolnych od pracy. System taki nosi nazwę austriackiego - tak przynajmniej twierdzi dyrektor artystyczny festiwalu Ewa Pilawska, prowadząca zarazem łódzki Teatr Powszechny, będący gospodarzem imprezy. Festiwal jest tak konstruowany, by obejrzało go jak najwięcej widzów (choć temu zamierzeniu mogłyby przeczyć niebagatelne ceny biletów na niektóre spektakle; dyrekcja i pracownicy dają jednak szansę i mniej zamożnym miłośnikom teatru, oferując tanie "wejściówki na wolne miejsca", a jako że "wolnych miejsc" częs