Wiele hałasu... ale było o co. Ktoś się obraził. Komuś podskoczyło ciśnienie. Inny przełknął twardą szkołę, by doczekać wyjścia na scenę w pełnej gali. Fedora Barbieri trzymała solistów do ostatniej chwili w niepewności: kto wystąpi w premierowej obsadzie. Tylko chór, nawet jeśli fałszował, nie miał obaw, bo drugi go nie zastąpi. "Norma" od jej pierwszej prezentacji w mediolańskiej La Scali w roku 1831 ma opinię bardzo trudnego sprawdzianu wokalnego. W partii tytułowej wystąpiła wtedy Giuditta Pasta. Skarżyła się, że kompozytor Vincenzo Bellini nie pozwala na oddech na przestrzeni osiemdziesięciu pięciu taktów. Z okazji premiery wręczyła kompozytorowi lampkę nocną i kwiaty, niemych świadków jej studiów nad Normą, - "zmagań i obaw czy będę godna Pańskiego geniuszu" - jak napisała w dedykacji. Nową operę przyjęto podczas samej prapremiery dość chłodno. Szybko jednak zyskała poklask i zdobyła świat. A partia sopranowa Normy n
Tytuł oryginalny
Blask belcanta
Źródło:
Materiał nadesłany
"Kobieta i Życie" nr 11