Można nie przepadać za twórczością Petera Handkego, austriackiego eksperymentatora i prowokatora, lecz nie ma powodu brać go za grafomana. A ta rola przypadła mu w inscenizacji "Leworęcznej kobiety" przygotowanej w Polskim we Wrocławiu i przywiezionej do Warszawy jako ozdoba "Dnia kobiet" festiwalu Azyl. Opowiadanie Handkego niewątpliwie trudno było przenieść na scenę ze względu na dramatyczną zwyczajność historii kobiety rozstającej się z mężem i błąkającej się w poczuciu bezcelowości i banalności życia. Młoda reżyserka Monika Pęcikiewicz niepotrzebnie jednak utopiła ową błąkaninę w śmiertelnie poważnym sosie, czemu posłużyła też pełna namaszczenia gra Ewy Skibińskiej i ciężka muzyka Mateusza Adamczyka. Debiutantce niepodobna odmówić umiejętności komponowania spektaklu i urody poszczególnych scen (świetna absurdalna awantura w finale); gorzej z prowadzeniem aktorów i z elementarnym dystansem do przedstawianego świata; te kłopoty
Tytuł oryginalny
Błąkanina
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 40