- Dotychczas sztuki Kane pokazywano zwykle w sposób realistyczny czy wręcz naturalistyczny. I stąd te wszystkie etykiety stosowane wobec opartych na nich przedstawień. Myślę, że prawdziwą drogą jest to, co w "Oczyszczonych" zrobił Krzysztof Warlikowski. W swoim spektaklu próbuję iść w podobnym kierunku - mówi reżyser MAREK KALITA przed premierą "Zbombardowanych" w Teatrze Konsekwentnym w Warszawie.
Kiedy oglądam pana "Kalimorfę", a teraz "Zbombardowanych", wydaje mi się, że w teatrze interesują pana ludzie postawieni w sytuacjach ekstremalnych. Marek Kalita: Coś w tym jest. Współprowadzilem w Krakowie Teatr Bueckleina, wcześniej Teatr Strefa, często pracowaliśmy nad tekstami Becketta, a to przecież także autor portretujący swoich bohaterów wobec takich sytuacji. Jednak nie planuję z góry pracy nad takimi tekstami. To wychodzi ze mnie, kieruje mną intuicja. Kiedy przeczytałem "Kolekcjonera" Fowlesa, wiedziałem, że chcę na jego podstawie napisać tekst, powstała "Kalimorfa". Realizuje pan "Zbombardowanych" Kane, w morzu okrucieństw opisywanych przez autorkę szukając poezji. - Dystansuję się od tych wszystkich funkcjonujących w obiegu określeń - "brutaliści", "Sarah Kane - modna autorka". Nie znam się na tym i prawdę mówiąc, niewiele mnie to obchodzi. "Zbombardowani" to utwór bardzo bolesny i rzecz nie w tym, że ktoś kogoś gwałci na sceni