"Blackbird" w reż. Grażyny Kani w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Sylwia Hejno w Polsce Kurierze Lubelskim.
Pamiętamy estetyczno-erotyczne zachwyty Humberta, bohatera "Lolity", nad pokrytymi dziecięcym meszkiem ciałami nimfetek. W jego portrecie nie byłoby niczego aż tak gorszącego, gdyby Nabokov pozwolił Humbertowi pozostać stereotypowym pedofilem. Problem etycznej natury pojawił się, gdy na arenę wkroczyła miłość. Podobnie jest z poniedziałkowym spektaklem "Blackbird" Davida Harrowera w reżyserii Grażyny Kani. Pomimo roli pociesznego Kondzia w "Niani" do Adama Ferency szczelnie przylgnęły ciemne, niepokojące kreacje. Ta Raya z "Blackbird" jest wyjątkowo dwuznaczna. Jako czterdziestolatek Ray odbył stosunek seksualny z dwunastolatką. Tu teoretycznie należałoby postawić kropkę, bo jakiekolwiek dalsze dywagacje grożą relatywizmem. Ale David Harrower poszedł prosto w paszczę lwa - pokazał z bardzo bliska tych samych bohaterów po piętnastu latach. I dystans gwarantujący jasność ocen bezpowrotnie zniknął. Historia wyjęta z pierwszej strony tabloidu o