"Billy Budd" Benjamina Brittena w reż. Annilese Miskimmon w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Dorota Szwarcman w Polityce.
Nie tylko my mieliśmy zaległości w wystawianiu Brittena - również w Oslo, gdzie dyrektorem opery jest pochodząca z Belfastu Annilese Miskimmon, "Billy Budd" został pokazany w styczniu po raz pierwszy. Inscenizacja zebrała dobre recenzje i teraz mieliśmy możność przekonać się, że słusznie. Reżyserka dokonała tylko zmiany czasu i miejsca akcji - przeniosła ją do czasów, w których żył kompozytor. Początek i koniec przedstawienia rozgrywa się w domu starców, gdzie kapitan Vere (świetny Alan Oke) rozpamiętuje dramatyczną historię sprzed lat; trzon akcji - w kierowanej przezeń łodzi podwodnej (ta zmiana wzmacnia efekt zamknięcia, sytuacji bez wyjścia). Kapitan musiał, zgodnie z obowiązującym prawem wojennym, skazać na śmierć młodego, powszechnie lubianego marynarza Billy'ego Budda (Michał Partyka), który niechcący, w porywie wzburzenia zadał śmiertelny cios powszechnie znienawidzonemu intrygantowi Johnowi Claggartowi (Gidon Saks), oskarżającem