Dobrze, że twórcy "Albumu rodzinnego" nie sięgnęli wyłącznie po najpopularniejsze piosenki Jana Kaczmarka. Na próżno czeka się na wzmianki o nurzaniu w jeżynach. Są za to obecne teksty, których "szeroki młody widz" raczej nie kojarzy. Twórcy przedstawili Jana Kaczmarka - poetę, obserwatora, stańczyka współczesności. Takiego, który opowie dowcip, ale po to, by zadać nim pytanie - z czego się śmiejecie? Bez nachalności kostiumu i scenografii, twórcy pozwolili dojść do głosu treściom. One obnażają absurdalność świata pochodów, kolejek, ogonków, snopowiązałek, kombajnów, traktorowej poetyki. Nikt tu nikogo nie głaszcze, ani nie uśmiecha się familiarnie. To nie jest spektakl z cyklu "wspomnień czar". Na scenie co chwila zwalniana jest migawka. Zmieniają się zdjęcia, na których ludzie wychodzą jak potrafią. Kombinują albo się nie wychylają, dystansują się albo działają, wiwatują na cześć albo na sygnał. W szarych płaszczach,
Tytuł oryginalny
Bilans w intencjach pozytywny
Źródło:
Materiał nadesłany
Nowa Siła Krytyczna