Próżno szukać w Łodzi na teatralnych afiszach nazwisk takich twórców jak Jan Klata, Zbigniew Brzoza, Maja Kleczewska, Łukasz Kos, Anna Augustynowicz, nie mówiąc o Pawle Miśkiewiczu, Grzegorzu Jarzynie czy Krzysztofie Warlikowskim. Pomyśleć, że kiedyś w Łodzi swoje spektakle tworzyli między innymi Jerzy Grzegorzewski, Tadeusz Bradecki, Jerzy Zegalski i Kazimierz Dejmek - Michał Lenarciński podsumowuje mijający sezon artystyczny.
Najważniejszym wydarzeniem minionego sezonu artystycznego było otwarcie, w grudniu 2004 roku, gmachu Filharmonii Łódzkiej. Po piętnastu latach tułania się w siedzibach zastępczych filharmonicy wrócili pod stary adres, ale do zupełnie nowego budynku. Melomani i muzycy z radością uczestniczyli w koncercie inaugurującym działalność nowego gmachu. Na ten uroczysty wieczór nie udało się zaprosić gwiazd europejskich estrad, w gronie publiczności zasiadł za to amerykański reżyser David Lynch. Zamiast wydarzenia artystycznego mieliśmy więc w Łodzi wydarzenie towarzyskie. A niebawem kolejne - obyczajowe: dyrektorzy Filharmonii Łódzkiej Zbigniew Lasocki i Marek Pijarowski (szef artystyczny) postanowili się rozstać. Owo rozstanie nie było eleganckie, obaj dyrektorzy głośno wypowiadali swoje pretensje i żale. Oby pod nową dyrekcją FŁ w nowym sezonie zachwycała nie tylko siedzibą. Wiele hałasu i nic Filharmoniczne nieporozumienia okazały się niczym wob