Były niezapomniane koncerty, festiwale i przedstawienia. Zabrakło jedynie nowych talentów. Dominowali mistrzowie i uznani artyści - pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.
Tylko po części taki stan wynika z faktu, że w roku 2013 wypadły jubileusze trzech najwybitniejszych polskich kompozytorów ostatniego półwiecza. Utwory Witolda Lutosławskiego, Krzysztofa Pendereckiego i Henryka Mikołaja Góreckiego grywano więc tak często, że dla innych twórców nie bardzo starczyło miejsca. Ruszył co prawda program zamówień kompozytorskich, prowadzony przez Instytut Muzyki i Tańca, dzięki któremu wiele instytucji zdobyło pieniądze na prawykonania nowych utworów. Kto by jednak zwracał na nie uwagę, gdy trwało całoroczne, jubileuszowe świętowanie. Nawet festiwale nastawione na muzykę najnowszą też czuły się w obowiązku zauważyć rocznice mistrzów. I okazywało się, że ich dzieła przyćmiewają dokonania młodszych generacji. Na Warszawskiej Jesieni najwięcej przeżyć dostarczył na przykład wieczór, na którym wykonano komplet kwartetów Góreckiego. Z licznych prawykonań w pamięci pozostał chyba tylko utwór "Cer