"Biesy" Fiodora Dostojewskiego w reż. Janusza Opryńskiego w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Piotr Zaremba w Polska Times.
"Biesy" to jedna z ważniejszych dla mnie powieści. I chyba dla ludzkości trochę też. Kilka cytatów przeszło nieprzypadkowo do światowego krwioobiegu: "Jeżeli Boga nie ma, co ze mnie za kapitan?", "Buty czy Szekspir?", itd. Obejrzałem w swoim życiu dostatecznie wiele adaptacji, aby dodatkowo docenić siłę tej historii Fiodora Dostojewskiego - jako podstawy dobrej dramaturgii. Tak się składa, że niedawno przypomniałem sobie "Sprawę Stawrogina", wersję Teatru Telewizji z roku 1997, zrobioną przez mistrza Krzysztofa Zaleskiego. Dyrektora Teatru Dramatycznego w Warszawie Tadeusza Słobodzianka cenię za to, że niezależnie od swoich poglądów, które można wyczytać z doboru niektórych tekstów czy reżyserów, robi teatr dla ludzi. Teatr stosujący się do różnych tradycyjnych kryteriów, w tym szanujący wagę literatury, którą się na jego czterech scenach wystawia. Decyzja zrobienia u siebie "Biesów", zwłaszcza przy ich konserwatywnej (choć w szczegó