EN

29.06.2005 Wersja do druku

Biesiadnik z musu

- Ubolewam, że nie ma krytyków wszechstronnie wykształconych w dziedzinie teatru. Coraz częściej recenzje są bardzo ogólne. Nie wspominam o stylu, bo on czasami też pozostawia wiele do życzenia - mówi KRZYSZTOF TYNIEC, aktor Teatru Ateneum w Warszawie.

Do dziś jest pierwszym "biesiadnikiem" estrady, choć imprez biesiadnych już dawno w telewizji nie oglądamy. Ale nie boi się tego stygmatu. Robi swoje: w teatrze, kabarecie i filmie. Monika Woś: - Krzysztof Tyniec - aktor kojarzony z telewizyjną tandetą... Tak często piszą o Panu dziennikarze. Krzysztof Tyniec: - Nie wstydzę się pracy w kabarecie czy na estradzie. Rzeczą krytyka jest przypinać pewne etykietki i oceny. Nie mam o to pretensji. Nie ma piękna obiektywnego. Nie ma rzeczy, która wszystkim się podoba - i dobrze. - Naprawdę nie denerwuje Pana, że mimo iż gra Pan w teatrze - warto wspomnieć rolę Macky Majchra w "Operze za trzy grosze" Brechta w warszawskim Teatrze Syrena - wciąż wypomina się Panu biesiady, których TVP nie pokazuje od kilku dobrych lat? - Dokładnie od pięciu lat w TYP nie widać biesiad. Z tego typu przyzwyczajeniami bardzo trudno się walczy. Doskonały przykład - Janusz Gajos. Po emisji "Czterech pancernych i psa" do Janka Kosa

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Biesiadnik z musu

Źródło:

Materiał nadesłany

Tele Tydzień nr 26/27.06

Autor:

Monika Woś

Data:

29.06.2005