Aktorski debiut prof. Jerzego Bralczyka i Mateusza Gesslera, Jan Peszek i Jacek Fedorowicz w rolach Hrabiny i Markizy, a wszystko w dźwiękach wiolonczeli Marcina Zdunika i reżyserii Magdy Piekorz. Taki hołd złożyliśmy Gombrowiczowi w roku 50-lecia jego śmierci i 115. rocznicy urodzin - pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.
Warto mieć szalone marzenia. Na pomysł tego jubileuszu wpadłem, zorientowawszy się, że tzw. oficjalne czynniki będą rocznice związane z autorem "Ferdydurke" konsekwentnie pomijać. "Zróbmy cokolwiek, co by od nas zależało, zważywszy że dzieje się tak wiele, co nie zależy od nikogo" - ta myśl Wyspiańskiego po raz kolejny okazała się nieoceniona. Co do scenariusza nie musiałem sięgać daleko, wróciłem do swej adaptacji "Biesiady u hrabiny Kotłubaj", która w Teatrze TV okazała się wydarzeniem. Wtedy podkreślano znakomitą obsadę, zwłaszcza Annę Polony, Barbarę Krafftówną i Bohdana Łazukę. Ponieważ pisząc tamtą adaptację, nieźle się bawiłem, uznałem, że chętnie obejrzałbym ją w obsadzie całkowicie męskiej. Chciałem, żeby, jak mówiła kiedyś hrabina Kotłubaj, te imieniny były "rodzajem święta i odlotu". Wieczór z udziałem wybitnych przedstawicieli świata teatru, kabaretu, muzyki, nauki i gastronomii. W roli hrabiny Kotłubaj widz