Widzowie po przedstawieniu powtarzają z zachwytem: nareszcie Witkacy wystawiony bez udziwnień, realistycznie i "po Bożemu". Ale "W małym dworku", w ten sposób zainscenizowanym, toczy się raczej "nie-boska komedia".
Wybierając się na to przedstawienie zapomnijmy o "dziwności istnienia", o której tyle w związku z Witkacym napisano. Odłóżmy na bok obracany na wszelkie strony "metafizyczny niepokój" wobec tajemnicy bytu. Zostawmy w spokoju sławną "czystą formę". Darujmy sobie fragmenty eseju Jana Błońskiego o Witkacym, opublikowane w teatralnym programie. To wszystko tylko zasłona dymna! W rzeczywistości sztuka ta, wystawiona na olsztyńskiej scenie niemal jak realistyczna komedia (co najwyżej z elementami fantastyki), jawi się jako szyderstwo z sielsko-wiejskiej tradycji której symbolem jest "mały, zaciszny, ukryty w drzewach dworek", a którą żyła literatura polska od zarania. Oto tu, na werandzie takiego typowego "szczeropolskiego" dworku, wśród pięknie wyczarowanych przez scenografa jesiennych, purpurowych liści dzikiego wina (aluzja do frontonu Teatru Jaracza?), toczy się życie bez ciekawości życia i bez głębszego zainteresowania czymkolwiek. Jego treścią jes