"Mały Bies" w reż. Remigiusza Brzyka i "Słomkowy kapelusz" w reż. Piotra Cieplaka w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Elżbieta Baniewicz w Twórczości.
Ucieszyło mnie zaproszenie Teatru Powszechnego na premierę Małego Biesa [na zdjęciu]. Z powodów sentymentalnych, i nie tylko. Pamiętam wrażenie, jakie wywołała lektura książki w latach siedemdziesiątych, pamiętam też z końca stanu wojennego świetne przedstawienie Rudka Zioły w Teatrze Słowackiego. Mam dobre zdanie o reżyserze Brzyku; byłam świadkiem jego triumfu na katowickich Interpretacjach, gdy zgarnął wszystkie nagrody za Czarownice z Salem Millera, a potem widziałam jego inne spektakle. Fakt, że wybrał pozycję tak trudną, zaostrzał apetyt na sukces. Powieść Fiodora Sołoguba ukazała się w 1973 roku w PIW, od razu sprzedawana spod lady. Czytaliśmy, studenci szkoły teatralnej, którym udało sie ją zdobyć, jak owoc zakazany, tak zachłannie, że potem nie można było zasnąć. Ludzka małość i podłość w niesamowitym stężeniu przyprawiały o skurcz wnętrzności. Odkrywaliśmy niepowtarzalny dukt prozy nieznanego modernistycznego pisarza,