Premierę farsy Raya Cooneya "Hotel Westminster" wystawił w sobotę Teatr Polski w Bielsku-Białej. Zdaniem reżysera spektaklu i dyrektora sceny Witolda Mazurkiewicza, liczne gafy, gagi i pomyłki nie tylko popychają akcję naprzód, ale i powodują salwy śmiechu na widowni.
- Farsa jest gatunkiem, o którym widz wie, że przychodząc do teatru, chce się bawić i zapomnieć o codziennych troskach. Ważne jest jednak, abyśmy robili wszystko z pełną zawodową odpowiedzialnością i pieczołowitością. Nasi aktorzy wznoszą się na wyżyny umiejętności, także komediowych, które dla są darem od losu, Boga - powiedział Mazurkiewicz. "Hotel Westminster" to opowieść przystojnym polityku, wiceministrze z Partii Konserwatywnej, który w hotelu zamierza urządzić tajną randkę. - Spotykają się tam m.in. polityk, jego żona, kochanka, sekretarz, posłanka opozycyjnej partii, dyrektor hotelu i kelner, którzy wpadają w erotyczne tarapaty - małżeńskie zdrady, kłopotliwe romanse, intrygi i nieporozumienia - podkreśliła Irena Świtalska, która odpowiada m.in. za promocję teatru. Zdaniem Mazurkiewicza, każda farsa Cooneya to "zegarmistrzowska robota", ale "Hotel Westminster" jest szczególny. Zaznaczył, że to bardzo precyzyjnie skonstruo