Franciszek Węgierski, jeden z najzłośliwszych pisarzy oświeceniowych, miał rację pisząc epitafium: Tu leży Bielawski, szanujcie tą ciszę, Bo jak się obudzi, komedię napisze. Oczywista słabość "Natrętów" staje się jeszcze wyraźniejsza w zestawieniu z "Fircykiem w zalotach" Zabłockiego. Niemniej jednak sztuczka ma niewątpliwy urok staroświecczyzny, wzrusza przez sam fakt, że właśnie nią rozpoczął działalność warszawski Teatr Narodowy. Już to uzasadnia w sposób wystarczający jej powrót na scenę. Wystawienie sztuki w kształcie, jaki nadał jej autor, było niemożliwe; nienajlepsze, obfitujące w zwroty retoryczne dialogi, rozbrajająco naiwna intryga, wreszcie poważne braki konstrukcyjne rozciągnięte na cały spektakl uczyniłyby sztukę nudną. Teatrowi nie chodziło przecież o udowodnienie, że Bielawski był złym pisarzem; dlatego właśnie tekst został poważnie - w pięćdziesięciu procentach - okrojony. A i to
Tytuł oryginalny
Bielawski odgrzebany
Źródło:
Materiał nadesłany
?