RÓŻEWICZ próbuje wysnuwać dramaty z najbanalniejszych i najpospolitszych sytuacji. Aktualnymi środkami pisarskimi przedłuża tradycję naturalistów, którzy przed laty doszli do wniosku, że zwykły aptekarz z prowincji ma prawo do takich samych tragedii, jakie niegdyś przypisywano królom i wielkim bohaterom, pozostawiając szarym ludziom komikę. Z tej dawnej zasady pozostała rzecz trudną do usunięcia, mianowicie że ludzie pospolici w swoich nawet prawdziwych tragediach pozostają jednak nadal śmieszni, nie wiadomo zresztą dlaczego śmieszniejsi np. od Napoleona podtruwanego i z wolna idiociejącego na wyspie św.Heleny przy grze w szachy naturalnej wielkości. Czyżby dlatego, że trudno się śmiać z faceta, który w innej fazie swego życia posyłał na rzeź olbrzymie armie, co zaiste nie było do śmiechu. Toteż Różewicz chcąc przedstawić prawdziwą tragedię człowieka, który... nie został Napoleonem i już przekonał się, że nim nie zost
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Polski nr 58