O stuleciu urodzin Bertolta Brechta pamiętał tylko Teatr Syrena. W Warszawie w żadnym innym teatrze nie można zobaczyć niczego z bogatego dorobku autora "Opery za trzy grosze". Irena Szurmiej, reżyser przedstawienia "Biedny B. B.", przypomniała to, co w twórczości Brechta opiera się czasowi: songi. Znamy je na pamięć, a przecież, gdy słyszymy "Surabaya Johny", "Księżyc nad Alabamą" czy piosenkę Mackie Majchra z "Opery za trzy grosze" - serce bije mocniej. W przedstawieniu Teatru Syrena usiłowano wykreować atmosferę kabaretów niemieckich lat 20. i 30., w których Brecht występował. Nie da się jednak ukryć, że w inscenizacji posłużono się zużytymi kalkami wyobrażeń o przybytkach rozrywki Republiki Weimarskiej. Tym samym osłabł efekt drapieżności i prowokacyjności utworów Brechta. Wulgaryzmy paradoksalnie nabrały cech swoistego kiczu. Może dlatego publiczność premierowa żywo oklaskiwała kolejne numery. Songi Brechta (także innych niemieckich
Tytuł oryginalny
Biedny pan B.B.
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny nr 28