Po dwukrotnym obejrzeniu "Ślepców", po uważnym wczytaniu się w teksty recenzji, doszedłem do wniosku, że nadal znajduję się na początku drogi, która prowadzi stromo, do jasności i poznania. Najchętniej nie stawiałbym tu żadnych ocen, a wrażenia, jakie wyniosłem z prapremiery w Teatrze Wielkim, wyraziłbym najstosowniej w wyliczeniu wątpliwości i postawieniu wielu znaków zapytania. Czy nowy utwór Jana Astriaba można nazwać operą? Bo czy wszystko, co się wystawia w gmachu opery, musi być operą? Czy zresztą, kwalifikacja gatunkowa tego utworu stanowi warunek jego właściwego zrozumienia i oceny? Krytycy tu nie mają skrupułów: jak coś im nie pasuje do określenia "opera", nazywają to po prostu moralitetem bądź dramatem, choć nic z tego nie wynika. Krytycy zamykają się w postawie ni to biernej, ni to czynnej, co grozi niezdolnością dostrzeżenia zarówno nowatorstwa dzieła jak i jego wtórności. Współczesne kino - dl
Tytuł oryginalny
Biedni głusi, bo nie słyszą
Źródło:
Materiał nadesłany
Nurt nr 6