Na energii i entuzjazmie można opierać się tylko przez jakiś czas. Potem przychodzi znużenie i zniechęcenie. Wiem, o czym piszę, ponieważ kiedyś sam byłem w podobnej sytuacji - komentuje kondycję białostockich niezależnych festiwali dr hab. Dariusz Kiełczewski, profesor UwB.
Po zakończeniu dwóch jesiennych festiwali - teatralnego i literackiego, przy czym ten pierwszy miał w tym roku swoją ostatnią edycję, w "Gazecie" komentowaliśmy, że takie inicjatywy oprócz zapału młodych pomysłodawców, potrzebują też większego wsparcia w mieście, by mogły się rozwijać, a nie zwijać. Oto kolejny głos w tej dyskusji. *** Mój tegoroczny kontakt z festiwalem literackim "Zebrane" przyprawił mnie o stan zwany deja vu. Przez cały czas zastanawiałem się, skąd ja to wszystko znam: nieduża lokalna impreza robiona przez dosłownie kilku pasjonatów ściągających do naszego miasta ważne postacie polskiego życia literackiego przy obojętności władz miasta, które nie przysłały na otwarcie festiwalu żadnego oficjalnego przedstawiciela. Zupełnie inny obraz niż np. uroczystości z okazji pożegnania Tomasza Frankowskiego. Gdzie Frankowski, gdzie Sosnowski? Czy obiektywnie postać tego piłkarza jest bardziej znacząca niż takiego