Zarząd województwa musiał unieważnić przetarg na drugi etap budowy opery w Białymstoku. Powód - najtańsza oferta aż o 140 proc. przekracza możliwości finansowe samorządu. Marszałkowie przekonują, że mają pomysły na to, jak zmusić wykonawców do obniżenia cen. Ale skąd ewentualnie wziąć brakujące pieniądze nie mówią - pisze Jakub Medek w Gazecie Wyborczej - Białystok.
Na razie gmach opery i Filharmonii Podlaskiej, powstający od 2006 r. przy ulicy Kalinowskiego, to tylko betonowy szkielet. W funkcjonalny gmach mają go zamienić prace wykończeniowe, stanowiące w istocie gros wszelkich działań. Budowa ścian, zakończona kilka miesięcy temu, pochłonęła prawie 50 mln zł. Na resztę zarząd przeznaczył 106 mln zł, w tym około 100 pochodzących z unijnego programu infrastruktura i środowisko. Dla firm, które chciały się podjąć drugiego etapu budowy, to ponad dwa razy za mało. Do urzędu wpłynęły dwie oferty. Warbud, który stawiał ściany gmachu, chce 238 mln zł. Konsorcjum Mostostalu z hiszpańskim przedsiębiorstwem - 245 mln zł. - Musimy jakoś rozbroić tę bombę - tak o wymaganiach budowlańców mówił wczoraj na konferencji prasowej marszałek województwa Jarosław Dworzański. Na razie rozbrojenie polega na unieważnieniu przetargu. - Ogłaszając przetarg postawiliśmy bardzo wysokie wymogi, jakie musiały spełnia�