Są mikroskopijne, mniejsze niż dłoń, są też wielkie, gąbczaste, za którymi aktor się schowa. Z patyczków, sznurków, butelek, skrawków materiału. Jak ogromna bywa wyobraźnia twórców i jak lalka przybiera różne formy zobaczyć można będzie na Międzynarodowym Festiwalu Szkół Lalkarskich, który już 21 czerwca rozpocznie się w Białymstoku. Pięć intensywnych dni, po kilkanaście spektakli dziennie, w tym ponad połowa otwarta dla widzów z całego miasta - pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej-Białystok.
Jedyny w Polsce festiwal tego typu to prawdziwy raj dla miłośników teatru, żądnych zobaczenia jak nieskończone, niebanalne możliwości drzemią w teatrze lalkowym. Bo są ogromne. Festiwal nosi wiele mówiący o tych możliwościach tytuł "Lalka-nie-lalka". Odbywa się po raz ósmy, co dwa lata, tak naprawdę więc od 16 lat w Białymstoku oglądać można propozycje szkół i teatrów z różnych zakątków świata. I od 16 lat co roku w repertuarze znajdują się propozycje, które potrafią zadziwić nawet wytrawnego widza. Festiwal to średnio dwie setki gości, w tym roku ponad 40 przedstawień z ponad 10 krajów (przyjedzie 11 szkół lalkarskich z Łotwy, Czech, Ukrainy, Niemiec, Słowacji, Węgier, Litwy, a nawet Japonii; w programie są też przedstawienia 10 teatrów profesjonalnych). Przywiezione lalki i rekwizyty zaś trudno zliczyć. Na tym nietypowym spotkaniu teatralnym, organizowanym wspólnie przez białostocką Akademię Teatralną i Białostocki Teatr