Ambitne przedsięwzięcia kulturalne, których w Białymstoku nie brakuje, doskonale promują miasto w kraju i za granicą. Ale ono tego nie docenia - wydatki magistratu na konkursy publiczne związane z kulturą są pięciokrotnie mniejsze od analogicznych na sport - pisze Jakub Medek w Gazecie Wyborczej - Białystok.
Prawie dwa miliony złotych na wspieranie sportu zawodowego, 120 tys. na amatorskie ligi kosza, siatki i piłki nożnej, niemalże półtora miliona na upowszechnianie kultury fizycznej - w sumie 3,5 mln zł. Tyle w tym roku magistrat przeznaczył na konkursy w powyższych dziedzinach. A na przedsięwzięcia kulturalne... 710 tys. zł. To niecała jedna trzecia tego, co mogą otrzymać tylko zawodowi sportowcy, nie wspominając o pozostałych zadaniach sportowych. Dodajmy, że zazwyczaj posiadają oni sponsorów. Hojnie wspierana przez miasto Jagiellonia jest nawet zwykłą spółką, nastawioną na zysk. - Dobrze, że są pieniądze na sport, bo takie są społeczne oczekiwania. Ale mamy świadomość dysproporcji z wydatkami na kulturę. Wiemy, że to, co jest, to zdecydowanie za mało - przyznaje Tadeusz Arłukowicz, wiceprezydent miasta odpowiedzialny za obie dziedziny: i tę cielesną, i tę duchową. Udaje nam się z nim porozmawiać chwilę przed tym, nim wejdzie na koncert