W sobotni wieczór Teatr Węgierki zamienił się w Koloseum. Do Białegostoku raz w roku ściągają najlepsi tancerze na świecie.
- To gladiatorzy, tylko jeden może zejść zwycięsko z pola bitwy. Zaczynamy walki na śmierć i życie! - krzyczał w stronę publiczności Alien Ness, prezydent elitarnej światowej grupy b-boy&girls Zulu King, który po raz kolejny prowadził imprezę. - Jeszcze nie wiecie, co was czeka. Za chwilę zobaczycie najbardziej zwariowanych b-boys na tej planecie. Na scenie pierwszy raz pojawiły się dwa podwyższenia, na których grali DJ-e. Już od wejścia słychać było pulsujący hiphopowy rytm. Wewnątrz panowały (oświetlenie i wystrój) czerwień i czerń. Teatr wypełnił się setkami młodych ludzi - w większości w sportowych bluzach z kapturami, szerokich spodniach, czapkach z daszkiem. Niektórzy siadali na schodach, by być jak najbliżej widowiska. Jeszcze inni stawali w głębi sceny, chcąc poczuć adrenalinę na własnej skórze. W końcu się zaczęło. Naprzeciwko siebie stawało dwóch tancerzy i zaczynali popis. Najpierw tańczył jeden, potem drugi, zn�