To pierwszy tekst Marty Guśniowskiej - dramatopisarki od lat związanej już z Białostockim Teatrem Lalek. Ostatnio można było obejrzeć tę znakomitą bajkę po... słowacku. Wreszcie weszła na stałe do repertuaru BTL!
To historia poszukiwania swojego szczęścia, spełniania marzeń, niepoddawania się przeciwnościom losu pomimo własnych wad - tłumaczy Krzysztof Bitdorf. Jest rozśpiewanym koniem, który poszukuje swojego rycerza, a przy tym gnębi go... czkawka. "Baśń o Rycerzu bez Konia" Marta Guśniowska napisała 15 lat temu. Okazało się, że jej debiutancka sztuka jest wielkim hitem, który grany jest w teatrach lalkowych na całym świecie. - Jest mi przyjemnie, że nadal żyje i się sprawdza -mówi skromnie dramaturżka. - To bajka o tym, że warto wierzyć w marzenia, i że każdy ma kogoś przeznaczonego sobie, mamy tę druga połówkę, przyjaciela, że nie jesteśmy sami na świecie. A jeśli nam się czasem tak wydaje, to wystarczy się rozejrzeć i znaleźć tego kogoś ważnego.Stąd na scenie pojawia się samotny koń i równie nieszczęśliwy rycerz. Reżyserią zajął się absolwent tego kierunku na Wydziale Sztuki Lalkarskiej pochodzący z Węgier Andras Veres. - To