W "Wiśniowym sadzie" w reżyserii Pawła Miśkiewicza jest wilgotno, ale i przejrzyście. Zwykłe uczucia, przeciętni ludzie stają się wyjątkowi. Podobno Czechowa nie można źle zagrać, ale można go zagrać lepiej i gorzej. Miśkiewiczowi udało się zrobić to lepiej. Tak, że magiczny klimat rosyjskiego sadu powinien poczuć prawie każdy. Rząd białych od kwiecia drzew sugeruje wiosnę. Ale czy na pewno? Przecież to koniec sadu, dworu i ludzi z nimi związanych. Ten świat Lubow Raniewskiej (Halina Skoczyńska) i jej bliskich zniknie w dniu licytacji. Wiśniowy sad to nie tylko drzewa, ale głównie wspomnienia. Te dobre, jak i te złe. Dzieciństwo Lubow i Gajewa (Igor Przegrodzki) - mały stoliczek, krzesełko, szafeczka. Ale i utonięcie syna i długi. Właściwie wszystko koncentruje się wokół samej Raniewskiej. Ona jest jak wiśnia z sadu, bez której dom nie istnieje. Kocha miłością mocną i głupią. Rola Haliny Skoczyńskiej to mist
Tytuł oryginalny
Biały sad
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Polskie nr 106