"Białe noce" w reż. Krzysztofa Jaworskiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Lidia Cichocka w Echu Dnia.
Co może wyniknąć ze spotkania dwójki samotnych, nieszczęśliwych ludzi? Oczywiście miłość. To pokazuje sztuka Fiodora Dostojewksiego "Białe noce", której premiera odbyła się w sobotę w teatrze im. S. Żeromskiego. On nadwrażliwiec i marzyciel, chorobliwie wręcz nieśmiały, który nigdy nie rozmawiał z dziewczyną. Ona, sierota wychowywana przez niewidomą babcię, przykuta a dosłownie przypięta agrafka do niej, pozbawiona kontaktów z rówieśnikami, zakochuje się w lokatorze mieszkającym na facjatce w babcinym domu. Niestety, lokator wyjeżdża, ale obiecuje wrócić po roku i ożenić się z nią. I właśnie, kiedy wybraniec nie zjawia się na umówione po roku spotkanie, bohaterowie Fiodor i Nastka spotykają się. Zwierzenia, pocieszania, przyjaźń zamienia się z jego strony w miłość. Z jej ust także padają słowa, jednak sprzeczne. Nastka miota się, bo kocha ciągle tamtego, ale porzucona skłonna jest zostać z Fiodorem, który jest obok.