"Tramwaj zwany pożądaniem" w reż. Wiktora Rubina w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Kinga Gałuszka w Didaskaliach.
Przestronna scena, która odsłania teatralną umowność, z tyłu ogromna mleczno-szklana ściana, a na podłodze jasne, milutkie futerko. Aktorzy mówią tekst amerykańskiego klasyka, wtrącając gdzieniegdzie aluzje do aktualnej polskiej rzeczywistości; gdzieś tam rozgrywa się dramat samotności i wyobcowania zagubionej kobiety, a niczym nieograniczona orgiastyczna seksualność zostaje zderzona z rozpaczliwym pragnieniem miłości w naszym popkulturowym, pustym świecie. Adaptacja dramatu Tennessee Williamsa w bydgoskiej inscenizacji obnażyć miała ułudę i chwiejność świata wykreowanego przez papkę medialnych obrazów, cynizm i rozbicie tożsamości współczesnego człowieka karmiącego się medialnymi treściami. Miała pokazać upadek eterycznej Blanche, przychodzącej z poukładanego świata anachronicznych wartości do pustych wnętrz nowobogackich barbarzyńców epoki MTV. Tyle że nic tu nie dotyka naprawdę, nie szokuje tak, jak powinno. Jest wprawdzie trochę k