- Jak wynika z mojego rocznego doświadczenia, więzienie jest tak opresyjne, że nie wyobrażam sobie, jak w ogóle może komukolwiek pomóc. Człowiek nie jest tam traktowany jak człowiek. W opowieściach autorek powtarzały się obawy, że po wyjściu na wolność mogą być gorsze - z MAGDĄ FERTACZ i ŁUKASZEM CHOTKOWSKIM rozmawia Justyna Jaworska.
Powinnam zawołać na wasz widok "nikt nie byłby wami lepiej!", premiera waszego spektaklu "nikt nie byłby mną lepiej" miała miejsce pod koniec maja. to was połączyło? FERTACZ - Czy to wywiad do "Vivy"? (śmiech) CHOTKOWSKI - ...bo jak tak, to my chętnie. Mamy opowiedzieć, jak się poznaliśmy? FERTACZ - Jeździliśmy przez rok razem do więzienia kobiecego w Krzywańcu koło Zielonej Góry, w ramach projektu, który wymyśliłam, będąc jeszcze na stanowisku dramaturga w Lubuskim Teatrze. Projekt polegał na tym, że więźniarki w trakcie spotkań z nami (które na początku chcieliśmy nazywać warsztatami) pisały fragmenty, które potem my z Łukaszem złożyliśmy w tekst "Nikt nie byłby mną lepiej". Wizyty w więzieniu były dla nas trudne, wyczerpujące emocjonalnie, ale to, co powstało w trakcie i co zostało w dziewczynach, w nas, okazało się bezcenne. To wydarzyło się niejako poza sztuką, a zarazem za jej sprawą. CHOTKOWSKI - Nasze autorki dały nam