"Tosca" w reż. Franka-Bernda Gottschalka w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.
Teatr Wielki w Łodzi przygotował we współpracy z holenderskim producentem i wystawił spektakl "po bożemu" i bez udziwnień. Cavaradossi jest malarzem, Tosca jest śpiewaczką, a Scarpia szefem policji. Mimo to opera miejscami śmieszy, miejscami nudzi lub irytuje. Przyczyna leży w reżyserii i kostiumach. Krwawy dramat namiętności został zainscenizowany z użyciem różnych rozpraszających uwagę szczegółów, gestów i działań scenicznych, które nie tworzą napięcia, a już zupełnym beztalenciem okazała się autorka kostiumów, Lioba Winterhalder. Cavaradossi przystępuje do pracy na rusztowaniu w eleganckim białym garniturze i białej koszuli, z kolei jego partnerka ma pecha, bo choć otrzymała od realizatorów aż trzy suknie, to zawsze podkreślają one jej nadmierną tuszę. Jakość spektaklu ratuje orkiestra pod kierunkiem Tadeusza Kozłowskiego i soliści. Gdyby nie dobre głosy, operę trzeba by i spisać na straty.