Najbardziej prestiżowa premiera Krzysztofa Warlikowskiego w Paryżu okazała się banalna - o premierze "Don Carlosa" pisze Jacek Marczyński.
Takie zamówienie reżyser otrzymuje raz na kilka lat, czasem raz w życiu lub wręcz nigdy. Krzysztof Warlikowski został poproszony, by swą inscenizacją otworzył tegoroczny sezon w Opera Bastille. Na dodatek dyrekcja teatru zaoferowała mu utwór o szczególnym dla paryżan znaczeniu i ogromnie interesujący dla całego muzycznego świata. Tym dziełem jest "Don Carlos" Giuseppe Verdiego, nie w wersji jednak dziś powszechnie wystawianej, ale w kształcie, w jakim Francuzom podarował on tę operę 150 lat temu. Był już wówczas ubóstwiany we Włoszech, popularny w całej Europie, ale chciał koniecznie ugruntować swą pozycję we Francji. "Don Carlos" odniósł wszakże w Paryżu sukces umiarkowany. Przez następnych kilkanaście lat Verdi zatem ciągle go przerabiał i doskonalił przy okazji kolejnych wystawień. Do wersji najwcześniejszej teatry w całości nigdy nie wracały, choć nie jest słabsza od późniejszych. Co więcej, ciąg tragicznych zdarzeń - prze