Czas w teatrze płynął mi szybko i spędziłem go miło, bo okazało się, że "Ferdydurke" jest spektaklem sympatycznym i bezpiecznym. Teatr Powszechny otworzył sezon inscenizacją "Ferdydurke" w reżyserii Waldemara Śmigasiewicza. Reżyser dokonał adaptacji dzieła usuwając np. wątek "Filidora dzieckiem podszytego" i przedstawił opowieść o trzydziestoletnim Józiu, który pewnego dnia trafia do szkoły. Demoniczny profesor Pimko zapisuje go do szóstej klasy; Józio staje się obserwatorem, a potem także uczestnikiem wydarzeń, na które kompletnie nie ma wpływu. Bez prowokacji Gombrowicz pisząc o "Ferdydurke" przyznał, że"każda scena mająca w miarę przewidywalny przebieg kończy się wtargnięciem żywiołu, nonsensem, anarchią i anormalnością". Do tej pory "Ferdydurke" kojarzyła mi się z prowokacją artystyczną, obyczajową i światopoglądową. Na podobne emocje liczyłem w Teatrze Powszechnym. Wszak premiera zapowiadana była jak
Tytuł oryginalny
Bezpieczny Gombrowicz
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Łódzka nr 225