Podrabiała podpisy matki w dzienniczku ucznia. I notorycznie wagarowała, przesiadując w teatrze swojego ojca. Uważa, że bezczelność to warunek dojrzewania. Odda swoje narządy, bo nie rozumie, dlaczego ludzie mają z tym problem. Nigdy nie spędziła Bożego Narodzenia z ojcem. Mieszka w Andaluzji, z okna widzi Afrykę. Polubiła swoje ADHD - portret reżyserki Antoniny Grzegorzewskiej w Machinie.
Hanna Halek: Palisz? Antonina Grzegorzewska: Nie. Mogę? - Oczywiście. Jestem przyzwyczajona. Prawie wszyscy aktorzy palą. - A jeśli byłby wśród nich taki, który chciałby palić na scenie podczas spektaklu, pozwoliłabyś? - Nie. A jeśli palić chciałby Jerzy Radziwiłowicz? - Uważam, że ten typ dylematów nie dotyczy aktorów z najwyższej półki, jednak gdyby tak się złożyło, dla Jerzego Radziwiłowicza zrobiłabym legalną przerwę w spektaklu. - A inni? Nie pozbawiasz aktorów wolności? - Uważam, że do palenia służy bufet i kuluary. Na scenie nie ma miejsca na prywatność aktora. Mogłabym zrobić przedstawienie, w którym aktorzy palą na scenie, ale przenoszenie na nią prywatności jest niedopuszczalne. - Co jeszcze poza paleniem jest na scenie niedopuszczalne? - Praca zbiorowa jest eksplozją frustracji z różnych powodów, nie tylko tych związanych z pracą. Tylko że wszystko ma swoje granice. Nie toleruję chimer dla chimer, bo wydają mi się temat