"Bezimienne dzieło" Stanisława Ignacego Witkiewicza po raz drugi - od prapremierowego przedstawienia w roku 1967, które przygotował dla Teatru im. J. Słowackiego Bronisław Dąbrowski - pokazano w Krakowie.
Dokonał tego odważnie z niejaką dezynwolturą reżyser, scenograf i autor opracowania muzycznego Krystian Lupa. Do programu dołączył obszerną, 9-stronicową wypowiedź zatytułowaną "Bezimienne dzieło - alchemia Apokalipsy". Realizator przedstawienia (w szerokim sensie tych słów) mówi o swych pierwszych wrażeniach, przedłużaniu aktów inspiracji, o przekazach symbolicznych i natręctwie w Bezimiennym dziele - grobie, pielgrzymkach, ucieczkach, cyklach, rzeczywistości mistycznej, egzorcyzmach, symetrii, czasie i przestrzeni napiętnowanych. Już samo wyliczenia podtytułów czwartej części owych wyznań mówi o niezwykłym materii pomieszaniu. Przecież w programie przedrukowano za Danielem C. Gerouldem (Stanisław Ignacy Witkiewicz jako pisarz) słowa wielkiego Witkacego: "W ostatnich czasach wiele dał mi do myślenia widok (inaczej nie mogę powiedzieć, bo niestety patrzyłem na to jak z loży nie będąc w stanie przyjąć w tym żadnego udziału z powodu schizoid