"Nad Czarnym Jeziorem" Dei Loher w reż. Iwony Kempy w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Przemysław Skrzydelski w wSieci Historii.
Premiera "Nad czarnym jeziorem" w warszawskim Teatrze Ateneum to rezultat bezkrytycznej fascynacji niemiecką dramaturgią ostatnich lat. Jest w tym coś zaskakującego. Iwona Kempa, reżyser znakomicie czująca teatr psychologiczny i świetnie godząca na scenie jego społeczny wymiar z konkretem czasu, bierze na warsztat tekst najzwyczajniej pretensjonalny i schematyczny, by nie powiedzieć, że powtarzający zgrane motywy. Ale może w tym przypadku zadziałała magia nazwiska Dei Loher, niemieckiej dramatopisarki, która niewątpliwie na naszych scenach miała swój czas. O co tak naprawdę chodzi? Do pewnego stopnia "Nad czarnym jeziorem" to współczesna wariacja na temat Romea i Julii. Dwie małżeńskie pary, pozorna przyjaźń między nimi - a realnie relacja polegająca na wzajemnym wysysaniu życiowej energii - w końcu skrywane sekrety po obu stronach, no i w tym wszystkim ich nastoletnie dzieci, które w tym maskowanym, lecz przeczuwanym nieszczęściu rodziców stają