"Lot nad kukułczym gniazdem" w reż. Roberta Talarczyka w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Henryka Wach-Malicka w Polsce Dzienniku Zachodnim.
Na scenie Teatru Śląskiego szpital psychiatryczny z "Lotu nad kukułczym gniazdem" nie lśni bielą. To zapomniany przez wszystkich magazyn jakiegoś "kombinatu", pełen rozbebeszonej, nieużytecznej maszynerii. I pełen ludzi, którym zdezelowano mózgi, czyniąc niezdolnymi do odczuwania emocji. W tak zaprojektowaną - przez Katarzynę Sobańską i Marcela Sławińskiego - scenografię aktorzy wchodzą wprost z teatralnych korytarzy; razem z widzami. Odrealnione miejsce akcji i wspólne wejście do "psychiatryka" sugerują, że być może "wszyscy jesteśmy wariatami, choć ci na scenie trochę bardziej". Tezę tę mają potęgować, zamieszczone w programie, prowokacyjne "wyznania" realizatorów. Od reżysera Roberta Talarczyka poczynając, diagnozują oni u siebie łagodne postaci odchyleń od normy. I byłoby to zapewne ciekawe odczytanie kultowego tytułu, gdyby znalazło odbicie w strukturze spektaklu. Ale nie znajduje, niestety, bo dominuje nad nim aura zabawy, beztroskiego