"Salome" w reż. Martina Otavy w Operze Narodowej. Pisze Olgierd Pisarenko w Ruchu Muzycznym.
"Niegdyś było to jedno z najbardziej kontrowersyjnych, najżarliwiej dyskutowanych dzieł teatru muzycznego. Jedno z najbardziej sugestywnie oddających atmosferę przedproża, epoki na pozór zadowolonej z siebie, ale pełnej niedobrych przeczuć, skrywanych lęków i perwersyjnych pragnień. Jego emocjonalne rozedrganie graniczące z histerią i dziś nie pozostawia słuchacza obojętnym, mimo że wedle obecnych standardów zawarta w Salome porcja perwersji i okrucieństwa nie przekracza normy wieczornych wiadomości w telewizji. Doświadczenie Salome chyba wciąż jeszcze pozostaje elementem wyposażenia duchowego kulturalnej Europy. I od czasu do czasu każda szanująca się scena operowa winna się z tym dziełem zmierzyć. Teatr muzyczny Straussa bynajmniej nie oferuje inscenizatorom rozległych możliwości interpretacji, bo jest na to zbyt drobiazgowo dookreślony i zdefiniowany - nie tylko przez muzykę i nie tylko przez tekst, ale nawet przez didaskalia umieszczone w par