Jałowe! Tak, to niestety najwłaściwsze słowo, jakie nasuwa się po obejrzeniu najnowszej premiery Teatru Studyjnego "Preparadise sorry now" wg Rainera Wernera Fassbindera w reż. Grzegorza Małeckiego. Obyczajowa drastyczność tego spektaklu, obliczona - jak się wydaje - na zszokowanie publiczności, bynajmniej nie spełnia swego zamysłu. Wszystko gdzieś już oglądaliśmy: i akty poniżenia na przemian z przemocą seksualną oraz bezinteresownym okrucieństwem, i świat dziwek, pedałów, alfonsów, kryminalistów, wreszcie przejawy postępującej faszyzacji oraz nietolerancji społecznej, by wymienić tylko niektóre z uporem lansowane motywy sztuki. Sztampowe zachowania, utrwalone przez kino Fassbinder (reżyser) odwieczne stereotypy "czarnych" charakterów zapewne nie miały istnieć same dla siebie. Przypuszczam, że cała ta świadomie kiczowata estetyka kolażu mogła służyć jako rodzaj, bo ja wiem, prowokacji - może wyzwania dla zgnuśniałych, mieszczańskich
Źródło:
Materiał nadesłany
"Głos Poranny" nr 58