Rozmowa z GESINE DANCKWART, niemiecką reżyserką, która w koprodukcji z Teatrem Polskim realizuje sztukę "Kill the kac"
Polski kac to nie tylko zatrucie alkoholowe, ale również moralny dyskomfort (niekoniecznie z powodu nadużycia!), po prostu wyrzuty sumienia. Wasz niemiecki też? - Jesteśmy zadowoleni z tytułu, długo go szukaliśmy. Były po drodze inne pomysły, na przykład "Robot go - go". Krążyliśmy wokół słów, które funkcjonują w obu naszych językach, aż w pewnym momencie uznaliśmy, że skoro chodzi nam o wyrażenie wątpliwości, które nosimy, dusimy w sobie, to dobre jest właśnie słowo "kac". Pisze się i wymawia nie do końca tak samo, ale ma wspólne, również to poalkoholowe znaczenie. A treść sztuki odzwierciedla w pewien sposób taki niekomfortowy stan... Wprawdzie bohaterowie poprzez wyparcie starają się odsunąć od siebie wątpliwości, bo nie mogą sobie pozwolić na żadną słabość, więc od rana powtarzają: "Kill the kac"! A jak rozwiążecie kwestię językową na samej scenie? - Będą na niej obecne dwa języki. Chodzi teraz o takie poskle