"Król kłania się i zabija" w reż. Agnieszki Korytkowskiej-Mazur w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Piotr Olkusz w Teatrze.
W tym spektaklu Herty Müller są aż trzy. Charakterystyczny przedziałek na czarnych włosach, trącący niemieckim szykiem kostium, spojrzenia, które znamy z okładek książek. Są aż trzy Herty, jakby reżyserka Agnieszka Korytkowska-Mazur obawiała się zrobić spektakl bez Herty Müller, jakby robiła spektakl o Hercie Müller i jakby tylko Herta Müller miała prawo do tego spektaklu. Ale chociaż Herta Müller jest w centrum, to myślę, że ta inscenizacja okazuje się naprawdę dobra właśnie wówczas, gdy nie odczytamy jej jako refleksji o Müller i tylko o Müller. Podobnie jest z książkami rumuńsko-niemieckiej pisarki: co z tego, że przeważa w nich pierwszoosobowa narracja, a subiektywizm i emocjonalność frazy bliska jest poezji? To banał napisać, że jej utwory, choć osobiste, nie są prostymi biografiami, ale już o wiele trudniej zapomnieć o biografii jednej osoby, gdy jej tekst - niedramatyczny - zostaje przeniesiony na scenę. Nie wiem dla czego, al