Nagość na scenie stała się modna. Damska już się opatrzyła, teraz reżyserzy najchętniej rozbierają mężczyzn. To wciąż bulwersuje. Jackowi Poniedziałkowi pewna pani z widowni kazała ubrać majtki. Do występu francuskiej grupy na ubiegłorocznej Malcie wezwano policję - pisze Iwona Kłopocka-Marcjasz w Nowej Trybunie Opolskiej.
W finale opolskiego przedstawienia "Wszystko jutro", według Pasoliniego, wszyscy aktorzy rozbierali się do naga, siadali na scenie przysypywani sypiącym się z góry piachem. Wszystko tonęło w mroku. Punktowe złote światło oświetlało z góry jedynie każdego z aktorów. Piękne i wymowne. - To była symboliczna scena śmierci. Reżyser Mikołaj Mikołajczyk nikogo nie zmuszał. "Jeśli chcesz iść do nieba w majtkach, to idź" mówił - opowiada Grażyna Misiorowska z Teatru Kochanowskiego. - Przez 20 lat pracy w teatrze wydawało mi się, że rozebranie się na scenie jest trudne. Opierałam się przed tym, ale tym razem nagość była w pełni uzasadniona. Wiedziałam, że to musi tak wyglądać i nie miałam oporów, mimo że nie jestem już pierwiosnkiem i mam poczucie niedoskonałości swego ciała. Rozebrałam się, byłam naga tą nagością, z którą się rodzimy i z którą umieramy. Nie czułam się goła, a to różnica. Maciej Namysło rozbierał się w t