PATRZĄC na spektakl "Trzech sióstr" w Teatrze Współczesnym nie sposób uwolnić się od mimowolnych porównań z przedstawieniem tejże sztuki, które przed kilku laty pokazał w Warszawie MCHAT. Zastanawiające, że sama odmienność maniery inscenizacyjnej stanowi w tym porównaniu element bez większego znaczenia. Sprowadza się do wymiarów teatralnej kosmetyki, do naturalnej (zważywszy pół wieku, które nas dzieli od daty mchatowskiej prapremiery) modernizacji aktorskiego ekwipunku. "Trzy siostry" w MCHAT-cie był to triumf iluzji nad życiem: uczucia literackich bohaterów zmieniali aktorzy, mocą swego talentu i swej techniki, w uczucia własne. Zacierała się granica pomiędzy udaniem, a rzeczywistością. W tworzeniu nastroju wspomagała aktorów intensywna gra przedmiotów martwych. Szeleściły firanki, szemrały liście drzew, tykał zegar, tylko samowar nie szumiał, bo był z papier mache. A {#os#5686}Axer{/#}? Zdjął co prawda z okien domku Prozo
Tytuł oryginalny
Bez łatwego optymizmu
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka Nr 13