Dyskusja poświęcona kandydaturze Gdańska do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury, która odbyła się w Klubie Żak, przyniosła więcej wątpliwości, niż konkretnych rozwiązań czy propozycji - pisze Justyna Świerczyńska w portalu Trójmiasto.pl
Gdańsk ma trzy lata, by przekonać komisję europejską do tego, by w 2016 roku stać się Europejską Stolicą Kultury. Czasu nie zostało zbyt wiele. Dyskusja, której gośćmi byli laureaci konkursu na operatora przygotowań, Aleksandra Szymańska i Romuald Wicza-Pokojski, z założenia miała wygenerować nowe pomysły na to, jak uzyskać prestiżowy przecież tytuł. Tak się jednak nie stało. Wśród wzajemnego zapewniania się o potencjale kulturalnym Gdańska, rozsądniej zabrzmiały głosy opisujące aktualny stan miasta. Po raz kolejny powrócił temat ożywienia ul. Długiej i pobrzeża, które, jak słusznie zauważyła Mirella Wąsiewicz z Gazety Wyborczej, obecnie jest miejscem, gdzie najlepiej odnajdują się niemieccy turyści, a gdzie wieczorami nie dzieje się nic. Innym ciekawym głosem w dyskusji była opinia jednego z pedagogów, który słusznie zauważył, że mieszkańcy Gdańska to w dużym stopniu ludność napływowa i niezakorzeniona w tradycji miast