EN

10.11.2020, 08:39 Wersja do druku

Bez końca

"Koniec z Eddym" Édouarda Louisa w reż. Anny Smolar w STUDIO teatrgalerii w Warszawie. Pisze Aneta Kyzioł w Polityce.

fot. Bartek Warzecha

Adaptacja głośnej, autobiograficznej książki, wydanej przed sześcioma laty we Francji. Édouard Louis, podobnie jak autorzy równie mocno dyskutowanych tytułów - Didier Eribon w „Powrocie do Reims" (nad teatralną wersją pracuje Katarzyna Kalwat) czy J.D. Vance w „Elegii dla bidoków"(jeszcze w listopadzie jej ekranizację w reż. Rona Howarda pokaże Netflix) - wracając do swoich robotniczych korzeni, opowiada o wykluczeniu i trudach awansu społecznego. Urodził się jako Eddy Bellegueule, w spauperyzowanym, robotniczym miasteczku jako gej nie był w stanie wpasować się w panujący tam model męskości, doświadczał odrzucenia i agresji. Książka jest spojrzeniem na swoje rodzinne środowisko z dystansu, ze złością, ale też zrozumieniem i współczuciem. I taki jest też patchworkowy, łączący gatunki i konwencje spektakl Anny Smolar. Rodzice Eddy'ego noszą kostiumy, które ich przerastają, zmieniają w karykatury. W mniej metaforycznych momentach spektaklu permanentne zmęczenie rodziców, ich wstyd z powodu biedy, frustracja objawiają się rozdrażnieniem, agresją, jest fizyczny ból i alkohol. W mówionym do widowni monologu Robert Wasiewicz dzieli się dylematami w związku z rolą ojca: jak jako gej ma zagrać uosobienie heteronormatywnej męskości? A może wcale nie musi? Scena temperowania naukowych ambicji siostry Eddy'ego (Dominika Biernat) przez nauczyciela (Marcin Pempuś) ma siłę filmu dokumentalnego. A najważniejszym momentem spektaklu jest burzliwa rozmowa Edouarda (Sonia Roszczuk) z Eddym (Daniel Dobosz). Oskarżenia o zdradę korzeni, wstyd, wyparcie się rodziny, egoizm są kontrowane prawem do bycia sobą i wyboru własnej drogi życiowej. I jest w tej „rodzinnej" kłótni ze swoją przeszłością coś oczyszczającego, znika blokujący wstyd.

Tytuł oryginalny

Bez końca

Źródło:

„Polityka” nr 46

Autor:

Aneta Kyzioł