WARSZAWSKA OPERA KAMERALNA. Premiera "Halki" wileńskiej.
Pierwotna, dwuaktowa wersja "Halki", którą Stanisław Moniuszko napisał w Wilnie mając 27 lat, jest dramaturgicznie ciekawsza od obecnie wykonywanej.
Trudno sobie wyobrazić tę operę bez arii Halki "Gdybym rannym słonkiem", Jontkowego "Szumią jodły na gór szczycie", tańców góralskich czy mazura. A jednak zostały one dodane przez kompozytora jako numery popisowe i - jak się im lepiej przyjrzeć - są właściwie dość banalne. Moniuszko musiał też, przygotowując dzieło do wystawienia w Warszawie, rozszerzyć je do czterech aktów, a także złagodzić konflikty społeczne. W ostatecznej więc wersji panicz Janusz, młody i słaby człowiek, szamocze się między powinnością ożenku z Zofią a dawnymi uczuciami i litością do nieszczęśliwej chłopki. W "Halce" wileńskiej nie ma żadnych wątpliwości: Janusz jest zły i bezwzględny, a Halka jest dlań po prostu przeszkodą, którą trzeba usunąć. Widać to nawet po tak kosmetycznych, wydawałoby się, różnicach w tekście, jak "ja łez się boję", zmienione w wersji warszawskiej na "jej łez się boję". Zwolennicy wersji wileńskiej zwracają uwagę, że